Urządzenia, które budzą wiele kontrowersji w środowisku zmotoryzowanych – sekundniki. Ich zadaniem jest poprawienie bezpieczeństwa i płynności ruchu. Tymczasem według władz, mogą prowokować do niebezpiecznych zachowań. Czy faktycznie bardziej ułatwiają życie kierowcom, czy jednak zachęcają do popełnienia wykroczenia?
Czym są sekundniki?
Jeśli jeszcze nie spotkałeś ich na żadnej drodze, to wyjaśniamy – to urządzenia, które umieszcza się na wybranych skrzyżowaniach i odmierzają czas, który pozostał do zmiany świateł. Ich zadaniem jest poprawa płynności ruchu. Kierowcy stojąc na czerwonym świetle wiedzą, za ile sekund zapali się zielone i mogą się przygotować odpowiednio wcześniej do ruszenia z miejsca.
Ci, którzy zbliżą się do sygnalizatora otrzymają informację, która pozwoli im podjąć decyzję o tym, czy zacząć hamować, czy jednak zdążą bezpiecznie i spokojnie przejechać przez dane skrzyżowanie. Wielu kierowców mówi o nich pieszczotliwie „czasoumilacze”, ponieważ wskazują im, ile jeszcze czasu będzie trwało czerwone światło, dzięki temu poprawiając komfort oczekiwania.
– Sekundniki bardzo często można spotkać na przejściach dla pieszych i śluzach rowerowych. To rozwiązanie, które ma poprawić bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego, zwłaszcza pieszych, którzy bardzo często przechodzili przez zebrę, nie sprawdzając nawet, czy z lewej lub prawej strony nie nadjeżdża żaden pojazd. W świetle nowych przepisów, w których kierowca musi ustąpić pieszemu pierwszeństwa na pasach i przed nimi, takie rozwiązanie również jest potrzebne, ponieważ czerwone światło dla pieszego nadal obowiązuje, a wiele osób może o tym zapominać, myląc przejście z tym bez sygnalizatorów, na którym ma pierwszeństwo – mówi Julia Langa, Yanosik Autoplac
Sekundniki są bardzo popularne za granicą, jednak w naszym kraju (chociaż funkcjonują w niektórych miastach) wciąż wzbudzają wiele wątpliwości.
Sekundniki są niebezpieczne dla kierowców?
Urządzeń nie da się zainstalować w miejscach, w których działa inteligentna sygnalizacja zmiennoczasowa. Jeśli do tego by doszło, wówczas sekundnik może pokazywać błędny czas świecenia zielonego światła. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy komputer sterujący sygnalizacją uzna, że należy jednak wydłużyć czas przejazdu dla samochodów znajdujących się na prostopadłym do naszego kierunku ruchu, ze względu na panujący korek.
Wielu kierowców jednak ceni sobie to rozwiązanie, zwłaszcza, że przejezdność dróg, na których są zamontowane, zwiększyła się o ponad 10%, a do tego poprawia się komfort prowadzenia pojazdu.
Ministerstwo Infrastruktury nie do końca zgadza się z efektywnością sekundników twierdząc, że nie poprawiają one bezpieczeństwa i płynności ruchu. W zamian proponuje z kolei wprowadzenie opcji pulsującego przez kilka sekund zielonego światła, które będzie ostrzegało zmotoryzowanych przed zapaleniem się żółtego światła.
Stowarzyszenie KLIR twierdzi nawet, że sekundniki mogą powodować niebezpieczne reakcje uczestników ruchu drogowego, a to znacznie wpłynie na bezpieczeństwo ruchu. Kierujący pojazdami mogą m.in. przejeżdżać skrzyżowanie z nadmierną prędkością, gdy zobaczą, za ile sekund zapali się żółte światło.
– W Polsce za jazdę na czerwonym świetle grozi mandat o wysokości od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych. Trzeba pamiętać o tym, że kierowca nawet na skrzyżowaniach bez sekundników, zawsze ma możliwość zatrzymania się przed sygnalizacją, a wciąż niestety dochodzi do takich sytuacji, że świadomie przejeżdża na czerwonym świetle. Wówczas musi liczyć się z tym, że może spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego i doprowadzić do kolizji lub wypadku – komentuje Julia Langa, Yanosik Autoplac
W Polsce wciąż instalowane są sekundniki?
Wiele miast w Polsce wciąż posiada te kontrowersyjne urządzenia. Wśród nich znajduje się choćby Świdnik, w którym zostały one zainstalowane w 2019 roku i kierowcy wciąż je sobie chwalą. Obecnie władze Lublina rozważają wprowadzenie tego samego rozwiązania.
Z kolei w Lesznie sekundniki działają od 2015 roku. Przyjęły się doskonale i kierowcy wciąż są z nich zadowoleni. Miasto planuje nawet wprowadzenie kolejnych urządzeń, jedno już stanęło na skrzyżowaniu 55 Pułku Piechoty z Alejami Konstytucji 3 Maja.
– Nasi użytkownicy chwalą sobie tego typu rozwiązania. Widząc na liczniku ile sekund potrwa jeszcze czerwone światło mogą się odprężyć i oczekiwać na zielone. Z kolei Ci, którzy zbliżają się do skrzyżowania i widzą na liczniku, ile sekund potrwa jeszcze zielone światło i wiedzą, że nie zdążą przejechać skrzyżowania, spokojnie zwalniają i oczekują na zielone – mówi Julia Langa, Yanosik Autoplac.
Jak to wygląda w innych krajach Unii Europejskiej?
Władze Niemiec, Austrii, Holandii i Ukrainy zgadzają się z powyższą teorią, że stosowanie sekundników przyczynia się do prowokowania niebezpiecznych zachowań wśród kierowców. Z kolei w Holandii, Ukrainie i Rosji wykazano, że tego rodzaju urządzenia sprawdzają się w przypadku pieszych i rowerzystów, jednak nie zostało to poparte żadnymi danymi statycznymi.
Chcąc rozstrzygnąć spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami sekundników należałoby sprawdzić zachowania kierowców i je przeanalizować. A Wy, w której grupie zmotoryzowanych jesteście? Przyspieszycie widząc, że za chwilę zmieni się światło i narazicie siebie i innych na wypadek, czy jednak zatrzymacie się oczekując na następne zielone?